Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej – mówił wybitny Ryszard Kapuściński. Choroba jest tym cięższa, im zakątki świata są dalsze – dodałabym.
Dziennikarstwo podróżnicze czy cała literatura podróżnicza (także dzienniki, zapiski z podróży) jest gatunkiem szczególnym, bo czytelnik ma świadomość, że wszystko to, o czym dane mu jest czytać, co może wydawać się tak różne i dziwne wręcz nieprawdopodobne, jednak jest prawdą. Gdy czyta o szamanach i dżungli, czy o lodowcach i jeszcze paru innych chce być na równi z autorem, chce razem z nim dotknąć drzewa i spróbować jak smakują mrówki, którymi zajada się autor i razem z nim uciekać przed zbliżającym się stadem zwierząt. Jest to szczególnie ważne przede wszystkim dla twórcy reportażu z wyprawy, bo on w istocie musi być gotowy doświadczyć wiele. W innym razie dziennikarz może być niewiarygodny. Musi zrobić wszystko, by zaspokoić ciekawość każdego odbiorcy. Nieważne, czym czytelnik czy widz zajmuje się na co dzień – dziennikarz podróżniczy zapoznaje nas z tradycjami, obyczajami a także smakami charakterystycznymi dla odwiedzanego regionu. Dzięki niemu mamy okazję poznać florę i faunę, a także poczuć się tak, jakbyśmy sami tam byli. To wszystko może nigdy nie stać się rzeczywistością czytelnika, a to w gestii dziennikarza jest sprawienie, by tego mankamentu odbiorca nie odczuł, a także by otrzymał odpowiedzi na nurtujące go pytania. Cenionym nie tylko w Polsce i na świecie podróżnikiem był Arkady Fiedler. Urodził się w Poznaniu w 1894 roku i od najmłodszych lat wykazywał zainteresowanie przyrodą dzięki swojemu ojcu Antoniemu Fiedler. To on zabierał go na krótkie wycieczki podczas których mógł poznawać piękno polskiego krajobrazu. Jako młody już chłopak rozpoczął studia filozoficzne i przyrodnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Niestety, studia te przerwała wojna. Swoją pierwszą wielką podróż Fiedler odbył do Brazylii. O wycieczkach jednak nie pisał od razu, a gdy zaczął nie były to powieści – zadebiutował bowiem poezją, a następnie kilkoma pozycjami literackimi, które jednak nie przyniosły mu większej sławy. Dopiero poznanie Kazimierza Wierzyńskiego pomogło mu zaistnieć w świecie literackim, bo to on dostrzegł jego talent. Wierzyński pracował wówczas w Gazecie Polskiej i na jej łamach opublikował kilka reportaży tego młodego podróżnika. Dalej, z pomocą Kazimierza Wierzyńskiego, Fiedler pojechał do Amazonii, gdzie napisał swoją unikatową powieść „Ryby śpiewają w Ukajali”. Książka ta jest barwna, wzruszająca pełna ciekawostek i anegdot. Arkady Fiedler wyrusza statkiem z Liverpoolu i opowiada czas podróży, historie pasażerów i panujące na statku nastroje. Będąc już na miejscu maluje przed nami panoramę odwiedzanych krain. Pisze w sposób błyskotliwy, żywiołowy, aczkolwiek elegancki, a jego polszczyzna jest nienaganna. Jego styl jest tym bardziej ciekawy dzisiaj, w czasach, w których jesteśmy bombardowani nagłówkami ze słowami, które często nie odnoszą się do wielkich tematów, takimi jak “rewolucja” czy “masakra”. Czytając twórczość Fiedlera można się przekonać jak opisać tak wielką wyprawę językiem dalece bardziej wyrafinowanym. Autor w tej oraz innych książkach nie tylko nas zaciekawia, ale i uczy. Nie szczędzi nam faktów historycznych, geograficznych, które nie pozostają bez znaczenia lub wręcz są kluczowe dla wyjaśnienia danego zjawiska.
W roku 1939, gdy miejsce miał atak Niemców na Polskę Arkady Fiedler zaciągnął się do armii polskiej. Gdy ze swoim oddziałem dotarł do Anglii poznał lotników walczących w bitwie o Anglię, na podstawie czego napisał ważną dla niego samego i dającą mu rozgłos książkę „Dywizjon 303”, która jest reportażem z pola bitwy. Opisując oddanie polskich lotników dla Anglii, zagrzewał Polaków do walki, zachęcał do niepoddawania się ani na chwilę. Po tych wydarzeniach wrócił do wypraw, których w ciągu życia odbył ponad trzydzieści w swoim dziewięćdziesięcioletnim życiu.
Bardziej niż swoistego pisarza, widać w nim duszę reportera, który dzięki niebywałej plastyczności i szczegółowości przenosi nas nad Orinoko albo na Madagaskar. Szczególnym uczuciem darzył właśnie tą niewielką afrykańską wyspę, której poświęcił kilka książek: „Wyspa kochających lemurów”, „Gorąca wieś Ambinanitelo”, „Madagaskar okrutny czarodziej”. Pisał o niej:
„(…) Podróż moja na Madagaskar obfitowała w liczne i głębokie wzruszenia osobiste: całym sercem pokochałem daleką wyspę, jej ludność, krajobrazy i zwierzęta do tego stopnia, że troski, nadzieje i pragnienia Howasów czy Betsimisaraków stały się poniekąd także moimi. (…)”
Do młodzieży skierował książki „Mały Bizon”, „Wyspa Robinsona”, „Orinoko”, a postanawiając przybliżyć nam historię niego samego popełnił „Mój ojciec i dęby”, „Wiek męski – zwycięski”.
Fiedler oprócz swojej twórczości w postaci książek pozostawił po sobie coś jeszcze. Pozostawił sylwetkę podróżnika “skrupulatnego”, który żył tym co robi, nie tyle dla kariery czy pieniędzy, ile dla radości odkrycia świata. W książce czy artykule Fiedler dzielił się tą satysfakcją z tymi, którzy w szarej komunistycznej Polsce mogli najwyżej marzyć o jakiejkolwiek wyprawie. Jak wspominają synowie (…) Ojciec do każdej podróży przygotowywał się bardzo starannie. Czytał w kilku językach (znał niemiecki, angielski, hiszpański, potrafił dogadać się po portugalsku), zapisywał notatkami kolejne zeszyty (…)”.
W innym kontekście syn Arkadego Fiedlera Radosław mówi o nim: (…) Ojciec i jego towarzysz początkowo byli brani za dziwaków. Dwóch dorosłych mężczyzn, którzy uganiają się za motylami (…)”.
Takie właśnie podejście do świata sprawiło, że świat według Fiedlera jest czymś unikalnym, czego próżno szukać w innych reportażach. Arkady Fiedler postawił bardzo wysoko poprzeczkę swoim następcom. Dla uczczenia jego pamięci w 1996 powstała Nagroda Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera, której laureatami są między innymi Beata Pawlikowska, Wojciech Cejrowski, Wojciech Jagielski, Martyna Wojciechowska czy Elżbieta Dzikowska.