“Dziennikarstwo śledcze jest żmudną analizą, pracą księgowego. To ból dupy od siedzenia. Siadasz i przeglądasz kwity.” Nie brzmi to zbyt zachęcająco. Czy za kilkanaście lat nikt nie będzie już prowadził śledztw dziennikarskich?
“Dziennikarstwo śledcze – rodzaj dziennikarstwa, polegającego na ujawnianiu informacji istotnych dla opinii publicznej, a jednocześnie trudno dostępnych dla badaczy.”
Zwykle przygotowania do napisania tekstu rozpoczynam od najprostszej czynności: wpisania w wyszukiwarkę podstawowych haseł. W tym przypadku w pierwszej kolejności padło na dziennikarstwo śledcze oraz investigative journalism. Polski artykuł na Wikipedii wywołał u mnie zwątpienie. Czy naprawdę taki temat można zamknąć w czterech zdaniach? Później zaczęłam szukać wywiadów, artykułów, sondaży, które mogłabym przytoczyć. Znów poczułam się tak, jakbym zderzyła się ze ścianą. Mój plan na ten tekst był zupełnie inny. Chciałam pokazać, że dziennikarstwo śledcze ma się u nas dość dobrze, a stwierdzenie, że „jest źle” nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Przecież to właśnie materiały tworzone przez redaktorów bardzo często pokazują nam inny punkt widzenia. Niestety, im bardziej zgłębiałam temat, , tym głośniej w mojej głowie rozbrzmiewała myśl: “dziennikarstwo śledcze umiera, a my spokojnie się temu przyglądamy”.
Czytając i pisząc ogarniał mnie wewnętrzny sprzeciw. Forma dziennikarstwa, będąca dla mnie uzasadnieniem stosowanego wobec mediów określenia czwarta władza, zanika. W 2012 r. Transparency International zapytała 3 tysiące biznesmenów w 30 krajach o to, jaka metoda czy narzędzie jest najskuteczniejsze w walce z korupcją. Najczęściej udzielaną odpowiedzią było dziennikarstwo śledcze. Dlaczego po pięciu latach mamy kryzys? Maciej Zasada w swoim artykule naukowym “Kondycja dziennikarstwa śledczego w Polsce”, wymienia przyczyny “wpływające na znikanie : dziennikarstwa śledczego z rynku mediów w Polsce”. – Są to przyczyny prawne, finansowe, kulturowo‐historyczne i społeczne (brak zaufania do pracy dziennikarza).
Upadek dziennikarstwa śledczego, ale tego z najwyższej półki, skazuje nas na to, że jesteśmy karmieni plotkami i donosami. – prof. Maciej Mrozowski, medioznawca.
Przecież polscy dziennikarze nie raz ujawnili nieprawidłowości i pokazali, jak wielkie znaczenie potrafią mieć interwencje dziennikarskie.Przełom XX i XXI w. był złotym czasem dla dziennikarzy śledczych.
Robert Mazurek i Igor Zalewski jako pierwsi opisali na łamach tygodnika “Wprost” jedną z największych afer korupcyjnych III Rzeczypospolitej, czyli aferę Rywina, zwaną również aferą Rywingate, co może świadczyć o jej skali. Lew Rywin w lipcu 2002 r. złożył Wandzie Rapaczyńskiej (prezesowi spółki Agora) i Adamowi Michnikowi (redaktorowi naczelnemu “Gazety Wyborczej”) propozycję umieszczenia w nowelizowanej ustawie o radiofonii i telewizji zapisu, który umożliwiłby Agorze kupienie Polsatu, w zamian za 17,5 mln dolarów (przy ówczesnym kursie 60 mln złotych) dla SLD i stanowisko prezesa dla siebie. “Gazeta Wyborcza” miała też przestać krytykować premiera Leszka Millera i SLD. Później okazało się też, że Adam Michnik potajemnie nagrał tę rozmowę, a jej stenogram został opublikowany na łamach Gazety.
Korupcja, mobbing, przekręty finansowe, przestępstwa seksualne – to wszystko wciąż ma miejsce w naszym społeczeństwie. Problem leży w czym innym. Po krótkiej refleksji pojawiły się pytania. Ile redakcji zgodzi się na długie, często trwające kilka miesięcy śledztwa? Ile redakcji będzie stało murem za dziennikarzem, który zostanie pozwany z artykułu 212 Kodeksu Karnego (zniesławienie)? Ilu dziennikarzy będzie gotowych na bycie ciąganymi po sądach w imię wyższego dobra? Ilu nie będzie sarkastycznie powtarzać, że “idei i pasji nie da się włożyć do garnka”? Niewielu.
Ludziom wydaje się, że dziennikarstwo to rzucanie nożami, podchody, ucieczki, spotkania w podziemnych garażach. Ale tak nie jest, to tylko kalka kulturowa. Dziennikarstwo śledcze jest żmudną analizą, pracą księgowego. To ból dupy od siedzenia. Siadasz i przeglądasz kwity. – Marcin Kącki o dziennikarstwie śledczym w wywiadzie dla Nowego Folderu.
W pewnym momencie właśnie w taki sposób chciałam zakończyć ten tekst. Zamarzyło mi się “ukaranie” czytelnika – zostawienie go zrezygnowanego, zaniepokojonego. Było mi ciężko znaleźć w sobie początkowy zapał i optymizm. Jednak nadal coś mi nie pasowało. Jestem na drugim roku dziennikarstwa, śledzę interwencje dziennikarskie, pomagam w organizacji plebiscytu MediaTory… I nagle mnie olśniło. Przejrzałam listę wszystkich laureatów z ubiegłych edycji Plebiscytu. Studenci dziennikarstwa co roku nagradzają przynajmniej jednego dziennikarza śledczego. Rok 2016 był rekordowy jeśli chodzi o ilość MediaTorów przyznanych za ten typ dziennikarstwa.
W zeszłym roku nagrodę w kategorii ReformaTOR zdobyła Justyna Kopińska, za reportaż “Bo to tylko kobiety były”, w którym opisała problem gwałtów, molestowania i mobbingu wobec kobiet w polskiej armii. W trakcie rozmowy po odebraniu statuetki powiedziała, że “słowo często ma większą moc niż broń, zwłaszcza w Polsce”. ObserwaTORem został Cezary Łazarewicz, dzięki książce “Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka”, w której, po ponad 30 latach, czytamy o sprawie maturzysty, który został śmiertelnie pobity przez milicję. Zapytany o to, czy jest to akt oskarżenia wobec ludzi czy władzy, odpowiedział: “Myślałem o takim akcie sprawiedliwości, który polega na tym, że skoro wymiar sprawiedliwości nie mógł sobie z tym poradzić, to ja, jako reporter, jestem w stanie opisać jak to było, żeby nikt o tym nie zapomniał.”. Na tej samej Gali tytuł DetonaTORa zdobyli Bożena Aksamit i Piotr Głuchowski, za książkę “Zatoka świń”, która ujawnia szczegóły jednego z największych seksskandali ostatnich lat – wykorzystywania kilkunastu dziewczynek i zmuszania ich do prostytucji. Przypomniała się wstrząsająca afera “łowców skór”. 23 stycznia 2002 r. Tomasz Patora (dwukrotny laureat MediaTorów), Marcin Stelmasiak i Przemysław Witkowski, czyli ówcześni dziennikarze “Gazety Wyborczej”, ujawnili, że od początku lat 90. pracownicy łódzkiego pogotowia ratunkowego najpierw przekazywali, a później sprzedawali informacje o zgonach zakładom pogrzebowym. Wyjazdy do pacjentów były opóźniane, a niektórzy byli uśmiercani Pavulonem. Proceder ten był wcześniej opisywany przez media, jednak na pojedynczych przykładach. Dziennikarze “Wyborczej” pokazali, że miał on miejsce wiele lat, był bardzo dobrze zorganizowany i zakrojony na masową skalę. Ta dziennikarska interwencja również zaowocowała śledztwem prokuratorskim.
Wydaje mi się, że wzrasta zainteresowanie dziennikarstwem śledczym. W wielu sprawach, gdzie policja jest bezradna, to dziennikarze są ostatnią szansą na dojście do prawdy. Czy dziennikarz pełni dzisiaj rolę prokuratora? Niejednokrotnie przecież dopiero po interwencji dziennikarskiej policja i prokuratura wszczęły śledztwo w tej sprawie.. Dziennikarze mają świadomość, że ich żmudne, aczkolwiek konsekwentne działanie może zmienić rzeczywistość, a nawet całkowicie rozwiązać zagadkę kryminalną. Za przykład może posłużyć chociażby sprawa Iwony Cygan, w której nastąpił ogromny postęp właśnie dzięki pracy dziennikarzy śledczych, którzy przełamali zmowę milczenia osób mających wiedzę na temat wydarzeń sprzed 19 lat.
Czy ten właśnie gatunek dziennikarstwa przeżywa drugą młodość?